„The River” - pisane w czasach zarazy

Utw.: 09.04.2020
Rzeka (Fot. Paweł Rost)Rzeka (Fot. Paweł Rost)

Niektórzy przyjeżdżali samochodem, większość rannym pociągiem. Szli z dworca z leżakami i kocami na plażę naprzeciw mojego domu. Obserwowałem z balkonu jak się kąpią i bawią.

Nam, miejscowym dzieciakom nie wolno było chodzić nad rzekę bez opieki. Wcześnie zrozumiałem dlaczego. Mieliśmy po 5 lat i bardzo ją lubiłem. Pamiętam sąsiadów zebranych nad brzegiem i jej mamę a potem tylko białą sukienkę, w której leżała w trumnie. Latem woda była jeszcze wysoka, a na plaże wrócił wesoły tłum. Jakby nic się nie stało.

Kilka lat później wiosna nie przyniosła wylewów tylko upały. Rzeki ubywało jakby plażowicze zabierali ją ze sobą. Któregoś ranka ludzie zamiast się kąpać patrzyli w nurt z obrzydzeniem. Woda znowu opadła i na mieliźnie, naprzeciw plaży utknęła zdechła krowa. Jej rozdęte, śmierdzące ścierowo straszyło przez kilka dni, potem odpłynęło. Plażowicze już nigdy nie wrócili. Nawet miejscowi przestali pływać w rzece. Jakby nas zdradziła, straciliśmy do niej zaufanie. Po latach piasek zarósł zielskiem, zbiornik retencyjny uspokoił nurt i rzeka przestała kaprysić. Stała się tłem dla rodzinnych spacerów z dziećmi, spowszedniała.

Rzeka jako metafora miłości. Banał albo dobry pretekst, żeby wsłuchać się w komunikat o stanie wód jaki podaje nasze wewnętrze radio? "W Miedoni na Odrze przybyło cztery, we Włodawie na Bugu ubyło dwa". A jak u Was po miesiącu intensywnego bycia razem?

Czasami trzeba mi powodzi albo suszy, żeby obudzić wspomnienia o rzece, nad którą się wychowałem. Wracam wtedy na brzeg i obserwuję nurt w napięciu, jak w dzieciństwie.

Tam była rzeka – Tłumaczenie: Michał Lonstar

Pochodzę z tej doliny, pan to dobrze znasz
Gdzie ojciec tak mnie chował, jak ojca chował dziad.
Poznałem Mary w szkole, za wcześnie, ale cóż...
Uciekałem z nią byle dalej, gdzie zapach traw i zbóż.

Uciekałem nad rzekę i skakałem z brzegu do dna.
Tam była rzeka, Mary i ja...

Mary zaszła w ciążę. Tutaj to zwykła rzecz.
Na moją osiemnastkę dali mi garnitur i ze związku czek.
Ten sędzia spisał ślubny akt i nadał sprawie bieg.
Nie było marsza do ołtarza, welonu i ślubnych zdjęć.

A nocą z Mary nad rzeką i z brzegu do dna...
W rzece poślubieni – Mary i ja...

Robotę mam na budowie u Johnstona, pan go znasz.
Ale teraz tu nie budują nic, no bo w gospodarce krach.
Te wszystkie wielkie plany, to jeden wielki pic.
Ja udaję, że nie pamiętam. Mary już nie wierzy w nic.

Ale pamiętam jazdę Fordem, co go brat mi dał,
Urwisty brzeg i dotyk mokrych ciał.
Tuliłem Mary w letnią noc bez słów
Wsłuchany w jej oddechu puls.
To wspomnienie prześladuje mnie
Jak klątwa, czy zły los.
Czy to kłamie niespełniony sen,
Czy to jeszcze gorsze coś
Co pcha mnie

Tam, gdzie była rzeka,
Chociaż wiem, że już nie ma jej,
Tylko rzeka śmieci
Na wyschniętym dnie.
Tam była rzeka
I tam coś mnie gna,

Bo tam była rzeka, Mary i ja...

 

Przypis tłumacza

Ten tekst jest możliwie wierny oryginałowi. Jeśli zrobiłem kilka odstępstw, to ze względu na rygor rytmiczny, frazowanie, rymy i fonikę. Polski język – przeciwieństwie do anglo-amerykańskiego – jest AFONICZNY: szeleszcząco-zgrzytliwy, sztywny, pełen zbitek spółgłosek, ze stałym akcentem na przedostatnią sylabę. To wszystko utrudnia „otwarcie głosu” i uzyskanie pulsacji „perkusyjnej” z mocnym akcentem na koniec frazy, nieodzownej w muzyce rockowej czy country. Utrudnia zwłaszcza wyrażenie ważnych, konkretnych treści w zwięzłej formie, jaką jest piosenka. Zwłaszcza w przypadku takiego artysty, jak Bruce Springsteen, bo jego teksty są HISTORIAMI z ważnym przekazem, którego nie można i NIE WOLNO potraktować swobodnie.

Kiedy w roku 2018 poeta i bard, Pan Piotr Bakal zaproponował mi udział w Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki Autorskiej (O.P.P.A.), gdzie miałem wykonać jeden utwór własny i jeden z repertuaru Artysty, który mnie inspiruje - wybrałem właśnie Bruce’a Springsteena i jego „The River”. Warunkiem udziału było moje własne tłumaczenie na język polski.  Podjąłem to wyzwanie i… napisałem „Tam Była Rzeka”. Nie musiałem ingerować w oryginał. Spożytkowałem własne doświadczenia z siedmiu miesięcy przeżytych w rodzinnym stanie Springsteena, New Jersey. To mi pomogło uchwycić klimat tych miejsc i zachować springsteenowskiego DUCHA... Zresztą, oceńcie sami!