Nie tylko Bruce Springsteen – wywiad z Frankiem Stefanko
Frank Stefanko i Bruce Springsteen. fot: Daniel Reed
Człowiek stojący za obiektywem — ten, który uchwycił duszę Bruce’a Springsteena w czerni i bieli. Frank Stefanko — fotograf, którego surowe, ponadczasowe portrety ukształtowały wizualne dziedzictwo Bruce’a Springsteena — dzieli się wspomnieniami, metodami i momentami w rozmowie przygotowanej specjalnie dla Blood Brothers Poland.
Not just about Bruce Springsteen – an interview with Frank Stefanko
Wojciech Markiewicz: Frank, na rozgrzewkę mam proste pytanie: który album Bruce’a Springsteena lubisz najbardziej?
Frank Stefanko: Przez ponad czterdzieści lat moje ulubione albumy się zmieniały... najpierw był „Born to Run”, który uważałem za niesamowity, potem oczywiście Darkness, bo czułem się jego częścią — to moje zdjęcie trafiło na okładkę. Następnie „The River”, znów z moją okładką, a do tego pełen wspaniałego materiału. Ostatnio uwielbiam „Western Stars” — styl Bruce’a stał się bardziej wyrafinowany, a historie w tych utworach naprawdę trafiają do człowieka... to jak małe filmy. Jego najnowszy album „Only The Strong Survive”, będący hołdem dla klasycznych soulowych utworów z Motown, to również dzieło sztuki. Więc widzisz, trudno wskazać jeden ulubiony — Bruce nieustannie się rozwija i doskonali swój warsztat.
Wojciech Markiewicz: A czy jest jakiś utwór Springsteena, który szczególnie wiele dla Ciebie znaczy — taki, który wiąże się z ważnym momentem w Twoim życiu? Ja mam dwa takie: Blood Brothers i The Rising, zwłaszcza przez związek z wydarzeniami z 11 września 2001 roku.
Frank Stefanko: Spośród wszystkich utworów Bruce’a i zespołu, moim ulubionym zawsze był „Jungleland”. To wspaniała miejska opowieść, która maluje żywy obraz złowrogiego miejskiego pejzażu. A ten zawodzący saksofon Clarence’a trafia prosto aż do szpiku kości. Gdy go słyszę... przerywam wszystko i pozwalam, by mnie pochłonął.
Wojciech Markiewicz: Kiedy po raz pierwszy zetknąłeś się z muzyką Bruce’a Springsteena? Czy może zacząłeś go fotografować, zanim zacząłeś słuchać jego muzyki i E Street Band?
Frank Stefanko: Po raz pierwszy usłyszałem muzykę Bruce’a w transmisji radiowej na żywo z małego klubu po drugiej stronie rzeki od mojego domu w New Jersey. Klub znajdował się pod Filadelfią i nazywał się The Main Point. W tamtym czasie fale radiowe były zalane „gumową” muzyką — utworami typu „yummy yummy yummy I got love in my tummy” — a współczesna muzyka wydawała się tkwić w martwym punkcie. Ale gdy usłyszałem Bruce’a Springsteena i The E Street Band, byłem oszołomiony... to było coś niesamowitego... rock, soul, blues, jazz, folk — wszystko w jednym, świetnie zgranym zespole z najbardziej charyzmatycznym frontmanem, Bruce’em Springsteenem! Od razu kupiłem „Greetings From Asbury Park” i „The Wild, The Innocent and The E Street Shuffle”.
Gdy wyszło „Born to Run”, byłem już prawdziwym wyznawcą. Opowiadałem znajomym o tym świetnym nowym zespole, w tym mojej przyjaciółce Patti Smith, która sama zdobywała wtedy popularność w Nowym Jorku. Później Patti i Bruce spotkali się w klubie w NYC o nazwie „The Bottom Line”, gdzie Patti powiedziała Bruce’owi, że jestem nie tylko wielkim fanem, ale też fotografem, który robił jej zdjęcia i że jestem dobry w tym, co robię. Niedługo potem Bruce zadzwonił do mnie, bym pracował nad albumem Darkness — tak zaczęła się prawie pięćdziesięcioletnia przyjaźń.
Pierwsze koncerty, na których byłem, to występy z trasy Darkness w Filadelfii. Ponieważ zrobiłem zdjęcia na okładkę albumu, Bruce dał mi bilety na kilka koncertów i odwiedzałem go za kulisami po występach. To właśnie tam Steve Van Zandt podszedł do mnie i zaprosił do Nowego Jorku, bym sfotografował Southside Johnny’ego i jego zespół na okładkę albumu Hearts of Stone. Zobaczyć Bruce’a i zespół na żywo po raz pierwszy — to było szaleństwo... tańczyłem na swoim miejscu jak wszyscy inni. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez kilka dni.
Wojciech Markiewicz: Skoro wspomniałeś o Patti Smith. Jak się poznaliście i jak wyglądała wasza współpraca?
Frank Stefanko: Poznałem Patti na studiach. Jesteśmy przyjaciółmi od połowy lat sześćdziesiątych. Pisałem o naszej współpracy w mojej książce „Patti Smith / American Artist”. Patti wciąż działa z pełną mocą i jest znana na całym świecie jako wybitna performerka, artystka, poetka, pisarka, muzyczka, fotografka i muza.
Wojciech Markiewicz: Spośród Twoich zdjęć Patti Smith szczególnie lubię portret, Streetwise (1974), zrobiony w Greenwich Village w Nowym Jorku. Drugie, które przykuło moją uwagę, to Avenging Angel z 1976 roku. Czy możesz opowiedzieć historię tego zdjęcia?
Frank Stefanko: Avenging Angel powstało w pracowniach zespołu na Midtown Manhattan w 1976 roku. Sesja zdjęciowa była związana z albumem „Radio Ethiopia”, a tytuł zainspirował fakt, że na zdjęciu w tle widać telewizor, na którym akurat leciał serial „The Avengers” z Johnem Steedem i Emmą Peel.
Patti Smith: Streetwise + Avenging Angel - fot. Frank Stefanko (http://www.stefankostudio.com/)
Wojciech Markiewicz: Ale wróćmy do Bossa. Jak wyglądała praca z Bruce’em jako modelem?
Frank Stefanko: Bardzo łatwo... to była wzajemna współpraca. Bruce pokazywał, co chce przekazać, ale był też otwarty na moje wskazówki. Zawsze panowała swobodna, komfortowa atmosfera, ale w jej ramach ciężko pracowaliśmy, by uchwycić jak najwięcej z każdej sceny.
Pamiętam, że po kilku sesjach z samym Bruce’em, zadzwonił do mnie do Nowego Jorku, bym sfotografował jego i zespół na dachu studia nagraniowego The Record Plant. To był świetny dzień — pracowaliśmy w ciągu dnia, a potem wróciliśmy wieczorem, by zrobić nocne ujęcia. W międzyczasie Bruce zaprosił mnie na kolację — jedliśmy steki w restauracji na Times Square.
Wojciech Markiewicz: Seria zdjęć z dachu Record Plant jest świetna. Czy pamiętasz inne nietypowe miejsca lub okoliczności sesji zdjęciowych z Bossem i E Street Band?
Frank Stefanko: Jedna z najlepszych była w 1978 roku, podczas sesji do Darkness. Poszliśmy do baru z automatami do gry, który należał do mojego znajomego, i praktycznie przejęliśmy lokal. Cheesesteaki i pinball dla wszystkich!
Wojciech Markiewicz: Co było dla Ciebie większym wyzwaniem, a co dawało więcej satysfakcji: fotografowanie Bossa na scenie czy sesje zdjęciowe do okładek albumów?
Frank Stefanko: To łatwe pytanie... zarówno prywatne, pozowane sesje, jak i zdjęcia z koncertów dają równie dużą satysfakcję — ale w zupełnie różnych wymiarach.
Wojciech Markiewicz: Czy dziś nadal chodzisz na koncerty Springsteena? A jeśli tak, to dla przyjemności, czy głównie po to, by robić zdjęcia?
Frank Stefanko: Z wiekiem chodzę na mniej koncertów niż kiedyś, ale gdy już idę, to fotografuję — i przy tym świetnie się bawię... skaczę, robię zdjęcia, tańczę, śpiewam i imprezuję z przyjaciółmi w fosie pod sceną.
Wojciech Markiewicz: Pod koniec podstawówki praktycznie przejąłem aparat moich rodziców. To był radziecki Zenit — migawka czasem się zacinała, a obudowa miała tendencję do samoczynnego otwierania się, co kończyło się prześwietleniem sporej części filmu. Czytałem, że swój pierwszy aparat dostałeś jeszcze wcześniej — gdy miałeś zaledwie osiem lat.
Frank Stefanko: Tak, mój pierwszy aparat to stary pudełkowy Brownie, który dostałem od ojca, gdy miałem osiem lat. Ładowało się go filmem typu 120, a zdjęcia można było robić w pionie lub poziomie, obracając aparat. Nadal go mam.
Wojciech Markiewicz: A propos — Twój ojciec pochodzi z naszych stron Europy, prawda? A mama, podobnie jak mama Bruce’a, jest Włoszką?
Frank Stefanko: Tak, jak u Bruce’a, moja mama jest Włoszką, a w przeciwieństwie do Bruce’a, mój ojciec pochodzi z Czechosłowacji. Obaj dorastaliśmy w dwóch różnych kulturach.
Wojciech Markiewicz: Czy jako nastoletni pasjonat fotografii przemycałeś aparat na koncerty? Muszę się przyznać — ja tak robiłem i to nie raz! Trzeba było trochę pokombinować jak ukryć sprzęt. Dopiero pod koniec studiów, gdy zacząłem robić zdjęcia dla lokalnej gazety w Łodzi, mogłem fotografować koncerty bez oglądania się za siebie.
Frank Stefanko: Znałem gości, którzy przyklejali obiektywy do jednej nogi, a korpus aparatu do drugiej. Mieli całą gamę sztuczek, żeby wnieść sprzęt. Mnie nigdy nie sprawdzano. Po prostu miałem aparat w kieszeni płaszcza i wchodziłem. Może fakt, że mam sześć stóp i trzy cale wzrostu (190,5 cm), a większość ochroniarzy była raczej niewielka, miał z tym coś wspólnego? Dziś po prostu załatwiam sobie wejście do fosy albo za kulisy.
Wojciech Markiewicz: Większość Twoich unikalnych i ikonicznych zdjęć Bossa pochodzi zapewne z czasów fotografii analogowej. Powiedz, jakiego sprzętu używałeś wtedy?
Frank Stefanko: Masz rację... na początku pracowałem wyłącznie analogowo. Używałem Mamiyi RB 67 — to średnioformatowy aparat na rolkę negatywu 6 x 7 cm. Korzystałem też z niedrogiego Yashica D z dwoma obiektywami, który robił kwadratowe zdjęcia, no i oczywiście z Nikona na film 35 mm. Sam wywoływałem negatywy i odbitki w ciemni, ale gdy wszystko zaczęło się rozkręcać, zacząłem korzystać z profesjonalnego laboratorium. Z czasem przeszedłem z analogu na fotografię cyfrową. Choć mam sentyment do dawnych metod, to natychmiastowy efekt, precyzja i jakość cyfrowych zdjęć sprawiają, że dziś większość fotografów pracuje właśnie tak.
Wojciech Markiewicz: Jako fotograf — skłaniasz się bardziej ku urokowi analogu czy wygodzie i natychmiastowym efektom cyfry?
Frank Stefanko: Jak mówiłem, potrzeba szybkości sprawia, że cyfrowa fotografia to dziś jedyne sensowne rozwiązanie. Pamiętam, jak pracowaliśmy z Bruce’em nad albumem „The River”... On był w Kalifornii, miksował album, a ja w New Jersey. Dzwonił do mnie późno w nocy i prosił, żebym wysłał mu konkretne zdjęcia z wcześniejszej sesji. Spędzałem całą noc w ciemni, drukując odbitki, a potem wysyłałem je FedExem. Takie wymiany trwały przez dwa tygodnie. Dziś to kwestia minut.
Wojciech Markiewicz: Fani najczęściej wskazują okładkę „Darkness on the Edge of Town” jako swoje ulubione zdjęcie Bossa autorstwa Twojego — albo zimowe ujęcie Bruce’a przy Corvetcie. Które z nich jest dla Ciebie powodem do największej dumy?
Frank Stefanko: Naturalnie moje zdjęcia okładkowe do albumów „Darkness on the Edge of Town”, „The River” i „Chapter & Verse” należą do moich ulubionych. To zdjęcie „Corvette Winter”, użyte na „Chapter & Verse”, zostało też — z czego jestem dumny — wybrane na okładkę autobiografii Bruce’a „Born to Run”.
„Darkness on the Edge of Town”, „The River” i „Chapter & Verse” - ulubione zdjęcia okładkowe Franka Stefanko.
Robiłem też zdjęcia do albumów „Nebraska” i „Devils and Dust”, choć ostatecznie wybrano inne fotografie — ale wszystkie moje ujęcia z tych sesji zachowałem. Moim ulubionym zdjęciem ostatnio jest „Hard Land”, które zrobiłem na farmie Bruce’a w New Jersey w 2017 roku, do mojej dużej książki „Further Up the Road”. Uwielbiam je, bo wygląda jak kadr ze starego westernu.
-
On the Street. 1978 On the Street. 1978
-
The Face in the Dark. 2004 The Face in the Dark. 2004
-
The River Tour 2016 The River Tour 2016
-
Hard Land. 2017 Hard Land. 2017
https://springsteen.pl/index.php/serwis-info/do-poczytania/1499-nie-tylko-bruce-springsteen-wywiad-z-frankiem-stefanko#sigProId80181a929d
Wojciech Markiewicz: Przez ostatnie pół wieku Bruce Springsteen był fotografowany przez wielu znakomitych fotografów. Mam na myśli Ciebie, Annie Leibovitz, Lynn Goldsmith, Petera Cunninghama, Davida Gahra, Erica Meolę, Danny’ego Clincha, Roba DeMartina... Kogo jeszcze dodałbyś do tej listy?
Frank Stefanko: Wymieniłeś świetnych fotografów i jestem zaszczycony, że mogę niektórych z nich — i kilku, których nie wymieniłeś — nazwać przyjaciółmi. Cieszę się, że mogę powiedzieć, iż Eric Meola, Danny Clinch, Pam Springsteen, Jimmy Marchese, Ed Gallucci i Niki Germaine to nie tylko znakomici fotografowie, ale też bliscy przyjaciele. Danny Clinch robi większość zdjęć Bruce’a w ostatnich latach, w tym piękne ujęcia z Central Parku w Nowym Jorku, w śnieżycy — uwielbiam je. Pam to siostra Bruce’a, która fotografowała go na okładkę albumu „Ghost of Tom Joad”. A mistrz fotografii i mój drogi przyjaciel Eric Meola zrobił ikoniczne zdjęcie na okładkę „Born to Run” w 1975 roku. Tak jak Bruce, Steven i reszta zespołu — ci fotografowie to dobrzy ludzie i wielcy artyści. Nie mógłbym być w lepszym towarzystwie.
Wojciech Markiewicz: Fajnie, że wspomniałeś Niki Germaine. Spotkałem ją i Garry’ego Tallenta w Mediolanie i Sztokholmie w 2024 roku, a potem znów w Pradze i Mediolanie w 2025, podczas wydarzeń promujących jej album dokumentujący wczesne koncerty Bossa i E Street Band w Houston. Mam egzemplarz z osobistą dedykacją od Niki i Garry’ego. Przesympatyczna, ciepła para.
Frank Stefanko: Tak, uważam Niki Germaine za przyjaciółkę. Spotkałem ją kilka razy, a jej książka o E Street Band w Liberty Hall, z początków ich kariery, zawiera świetne klasyczne fotografie.
Wojciech Markiewicz: Które ze swoich albumów lub książek poleciłbyś polskim fanom, którzy chcą poznać Twoją twórczość — szczególnie zdjęcia Springsteena?
Frank Stefanko: Mam obecnie na rynku dwie książki o Bruce’ie. Pierwsza nosi tytuł „Days of Hope and Dreams” — niektóre używane egzemplarze wciąż można znaleźć na eBayu. Druga, nowsza, jest droższa i obejmuje niemal czterdzieści lat mojej pracy z Bruce’em i zespołem. Nosi tytuł „Bruce Springsteen – Further Up the Road”. Ten album powstał we współpracy ze znanym włoskim fotografem Guido Harari. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i obaj uznaliśmy, że to właściwy moment, by stworzyć nową książkę o Springsteenie. Guido, oprócz tego, że jest światowej klasy fotografem, wydaje również książki i prowadzi galerię Wall of Sound w Albie, we Włoszech, gdzie prezentowane są zarówno jego, jak i moje fotografie.
Wracając do samego albumu — to limitowana edycja, numerowana i podpisana, ogromna książka ważąca około 4,5 kilograma, dostępna w galerii Wall of Sound w Albie. Jest bardzo kosztowna, ale słyszałem od osób, które ją kupiły, że to ich najcenniejszy skarb.
Wiele moich fotografii można obejrzeć na stronach internetowych Morrison Hotel Gallery, Wall of Sound Gallery oraz Snap Galleries Ltd., gdzie są również dostępne do zakupu.
Dwa albumy fotograficzne Franka Stefanko poświęcone Bossowi: „Days of Hope and Dreams: An Intimate Portrait of Bruce Springsteen” i „Bruce Springsteen – Further Up the Road”
Wojciech Markiewicz: Brzmi fascynująco. Czy obecnie pracujesz nad kolejnym albumem fotograficznym? Czy fani mogą spodziewać się nowej publikacji w najbliższym czasie?
Frank Stefanko: Pracuję obecnie nad kilkoma projektami, o których jeszcze nie mogę mówić. Ale mogę powiedzieć, że kiedy tylko mam okazję, lubię wyjeżdżać w dzikie, naturalne miejsca — takie jak Everglades na Florydzie, pustynne południowo-zachodnie rejony USA, kanadyjskie wybrzeża, Hawaje, Polinezja Francuska czy bagna New Jersey — by fotografować krajobrazy i dziką przyrodę. To właśnie tam, w tych bezcennych otwartych przestrzeniach, czuję się najbardziej zrelaksowany i zainspirowany. Bardzo cenię sobie nasze nieskażone obszary naturalne.
Wojciech Markiewicz: Czy istnieje szansa, że kiedyś ukaże się bardziej przystępna cenowo wersja „Bruce Springsteen – Further Up the Road”? Żelazna kurtyna to już historia, ale mimo wszystko — wydanie ćwierci miesięcznej pensji na jeden album nadal trochę boli…
Frank Stefanko: Nie wiem nic o planach wydania wersji miękkookładkowej w tej chwili. Nadal dostępne są twardookładkowe, numerowane egzemplarze „Bruce Springsteen – Further Up the Road” w galerii Wall of Sound w Albie i można je kupić przez ich stronę internetową.
Wojciech Markiewicz: Fotografowałeś również The Rolling Stones, Roda Stewarta, Janis Joplin, Franka Zappę i Johnny’ego Wintera. Czy kiedykolwiek stworzyłeś album lub kolekcję prezentującą te niesamowite zdjęcia?
Frank Stefanko: Zdjęcia artystów innych niż Bruce Springsteen i Patti Smith pojawiają się w mojej książce „Bruce Springsteen – Further Up the Road” oraz w galeriach, które mnie reprezentują.
Wojciech Markiewicz: Utrzymujesz się ze swoich fotografii, więc jestem ciekaw, co sądzisz o fanowskich stronach takich jak nasza, gdzie udostępnianych jest wiele zdjęć, w tym Twoich? Powiedz szczerze — czy to, co robimy, jest dla Ciebie w porządku?
Frank Stefanko: Jeśli chodzi o strony fanowskie, to mogę tylko mieć nadzieję, że jeśli publikują jakieś zdjęcie, to przynajmniej mają na tyle przyzwoitości, by podać nazwisko fotografa.
Wojciech Markiewicz: Już na zakończenie przytoczę co AI mówi o Tobie: „Jego czarno-biała fotografia, inspirowana filmem noir i twórczością Diane Arbus, wniosła nową estetykę do świata muzyki. Stefanko uchwycił artystów w ich najbardziej autentycznych momentach, zmieniając sposób, w jaki publiczność postrzega muzyków — jako ludzi z krwi i kości, a nie tylko gwiazdy. Nie tylko dokumentował epokę — współtworzył ją, nadając artystom wizualną tożsamość, która współgrała z ich brzmieniem i przekazem.” A moje pytanie brzmi: co trzeba zrobić, by stworzyć coś o takiej „sile rażenia”?
Frank Stefanko: Cóż, słyszałem, że moje portrety ludzi oddają ich wnętrze. Zawsze powtarzam: żeby dotrzeć do duszy fotografowanej osoby, nie można bać się podejść blisko i nawiązać osobisty kontakt. Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy — i jeśli jesteś gotów, w spokojnej, swobodnej atmosferze pracy z modelem, dotrzeć do tego portalu, to znajdziesz duszę tej osoby.
Wojciech Markiewicz: Pięknie powiedziane. I naprawdę inspirujące. Wielkie dzięki za czas poświęcony grupie trochę szalonych, ale bardzo oddanych fanów z dalekiej Polski!
Frank Stefanko w Soho, NYC. fot: Carol Reed
Odsłony: 370
Polecamy:
- Nie tylko Bruce Springsteen – wywiad z Frankiem Stefanko
- Frank Stefanko – Przed „Darkness on the Edge of Town" była Patti Smith
- We're riding out tonight to case the promised land – Bruce Springsteen & The E Street Band 2025
- Bruce Springsteen „Nebraska ’82: Expanded Edition” – premiera 17 października 2025
- 50 lat "Born to Run" Bruce'a Springsteena. Album, który wciąż każe nam biec dalej