We're riding out tonight to case the promised land – Bruce Springsteen & The E Street Band 2025
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany - fot. Michał Kosiba
Trasy Bruce’a Springsteena i E Street Band w 2025 tak naprawdę miało nie być. Niespodziewane problemy zdrowotne zmusiły jednak Bruce’a do przesunięcia o rok, zaplanowanych w 2024 roku koncertów w Marsylii, Pradze (na którym miałem być) i Mediolanie. Finalnie do wspomnianych występów dodano jeszcze daty w kilku innych miastach. Po odwołanym koncercie w Pradze postawiłem sobie jasny cel: w 2025 roku być na trzech koncertach E Street Band.
Kiedy trasa zyskała szyld „Land of Hope and Dreams Tour” wiadomo było, że scenariusz występów znany z lat 23-24 ulegnie zmianie. Przyczyny tego nietrudno było się domyślić. W końcu od dawna wiadomo, że Springsteen entuzjastą Donalda Trumpa nie jest. I faktycznie - koncerty w Manchesterze pokazały, że opowieści o przemijaniu znane z koncertów 2023 i 2024 zastąpiła tematyka polityki i społeczeństwa.
11 czerwca – Berlin, Stadion Olimpijski
Moim pierwszym przystankiem był Berlin. Na tle bardzo statycznej setlisty w 2025 koncert okazał się dość zaskakujący. Otworzył go utwór „Ghosts”, charakterystyczny bardziej dla występów z poprzednich lat. Zaraz po nim wybrzmiał tytułowy „Land Hopes and Dreams”. Czekałem bardzo na ten utwór. Przez długi czas była to dla mnie ulubiona kompozycja z dorobku Bruce’a.
Główne zaskoczenia zaczęły się jednak chwilę później, gdy Springsteen (po raz pierwszy w 2025 roku) zaczął grać pochodzący z album „The River” utwór „Two Hearts”. Przyznam, że miałem z tą płytą problem. Na tle „Born to Run” brzmiała mi dość banalnie, jakby w biesiadnych klimatach. Kiedy jednak zwróciłem uwagę na pochodzące właśnie z „Two Hearts” wersy: „Once I spent my time playing tough guy scenes / But I was living in a world of childish dreams / Someday these childish dreams must end / To become a man and grow up to dream again” pomyślałem sobie, że wcale nie jest tak banalna, jak wydawała się na pierwszy rzut ucha.
Kolejna niespodzianka nastąpiła chwilę później, gdy „Two Hearts” płynnie przeszło w „Out In the Streets”. W momencie, kiedy Bruce zaśpiewał pierwszą zwrotkę „Put on your best dress baby / And darlin', fix your hair up right / Cause there's a party, honey / Way down beneath the neon lights” na stadionie zapanowała atmosfera radości i zabawy, na chwilę zastępując poważną tematykę trasy. Berliński koncert stał trochę pod znakiem „The River”. Poza wspomnianymi utworami, pojawiło się jeszcze „Hungry Heart”, ale i przede wszystkim tytułowe „The River”.
Utwór należący do najbardziej poruszających i najsmutniejszych w repertuarze Bruce’a. Każdorazowo zachwyca mnie jak wielowymiarową symboliką obdarzył autor podróż nad tytułową rzekę. Z początku „Down to where the fields were green / We'd go down to the river” — miejsce szczęśliwe, z którego wypływają marzenia i nadzieja na przyszłość. Potem jednak w wersach „Is a dream a lie if it don't come true / Or is it something worse / that sends me down to the river / though I know the river is dry”, wyschnięte koryto staje się metaforą życia bohatera, w którym wszystko, co kiedyś było sensem, jest już tylko mglistym wspomnieniem. To wspomnienie, choć przepełnione desperacją, przypomina mu, że jego życie wyglądało kiedyś inaczej. Możliwe, że jest ono już jedyną rzeczą, która nie pozwala mu pogodzić się z porażką.
Dalsza część koncertu przebiegała już zgodnie ze scenariuszem — aż do bisów. Niespodziewanie, pomiędzy „Born to Run” a „Bobby Jean”, pojawiło się coverowe „Seven Nights to Rock”. Wychodząc ze Stadionu Olimpijskiego, nie wiedziałem, czy bardziej cieszyć się z właśnie przeżytego koncertu czy z tego, że za kilka dni czeka mnie powtórka — w Pradze.
15 czerwca – Praga, Lotnisko Letnany
Na ten koncert czekałem z niecierpliwością — miał być moim pierwszym w sektorze pod sceną. Praski wyjazd okazał się nie tyle wypadem na koncert, co dwoma pełnymi dniami spędzonymi z fanami ESB, w tym z polskim fanklubem Blood Brothers: polowaniem na autografy i tzw. „roll callami”. W moim przypadku zakończyło się zdobyciem podpisów od Roya Bittana i Maxa Weinberga. To też okazja do poznania innych fanów podczas kolejkowych komitetów — pozdrowienia dla dwóch przemiłych pań z włoskiego fanklubu „Pink Cadillac”!
Sam koncert w Pradze był równie zaskakujący jak berliński. Gdy Bruce z zespołem wyszli na scenę, a Max Weinberg zaczął intro, zapanowała lekka konsternacja. Nie tylko nikt się takiego otwarcia nie spodziewał, ale też nie było wiadomo, co właściwie grają. Moją pierwszą myślą (i jak się później okazało, nie tylko moją) było, że to niegrane dotąd „Light of Day”. Kilka wersów później wszystko stało się jasne — koncert rozpoczął coverowy „Summertime Blues”. Tytuł pasował do wyjątkowo letnich dni przed koncertem.
Im bliżej było godziny startu, tym bardziej jednak — patrząc na niebo — w głowie pojawiały się wersy „Well, there's a dark cloud rising from the desert floor…” z zagranego później „The Promised Land”. I faktycznie, ulewa nadciągała. Co bardziej niezwykłe — rozpadało się dokładnie w momencie, gdy Bruce zaśpiewał „Rainmaker, a little faith for hire / Rainmaker, the house is on fire” z utworu „Rainmaker” z ostatniej płyty „Letter To You”. Symbolika aż kipiała. Ale nic nie równało się z momentem, gdy podczas „Tenth Avenue Freeze-Out” złapałem kontakt wzrokowy z Brucem… i zbiłem z nim „piątkę”. Warto było kolejkować od soboty rano!
Co do niespodzianek — otwarcie nie było jedyną. Po „Because the Night” zabrzmiało „Human Touch”. Piękny, rzadko grany utwór, który uczynił ten koncert jeszcze bardziej wyjątkowym. Dla mnie szczególny był również moment, gdy Springsteen zagrał „Darkness on the Edge of Town” — jako bezpośredni dialog z „Racing in the Street”, które zabrzmiało w Sztokholmie. Tam bohater w wersach „Some guys they just give up living / And start dying little by little, piece by piece (…)/ Calling out around the world/ we're going racin' in the street ” dystansował się od tych, którzy się poddali i porzucili nadzieję. Tu — w „Darkness” — w słowach „Well they're still racing out at the Trestles / But that blood it never burned in her veins” patrzy ze zgorzknieniem na poprzednią wersję siebie, dołączając do przepełnionych rezygnacją, od których niedawno się jeszcze dystansował. Trasa z 2023/2024 melancholijnie wspominała przeszłość. Trasa z 2025 niesie więcej goryczy, więcej niepokoju.
Dostrzec to można było przy utworach „House Of A Thousand Guitars” i „My City of Ruins” przedzielonych refleksją na temat sytuacji w Stanach. W swoim pesymistycznym monologu Bruce poruszał najbardziej palące tematy swojej ojczyzny, wyrażając bardzo krytyczną opinię na temat poczynań obecnej administracji. Jednak jak to bywa u Springsteena, nie zabrakło w tym światełka nadziei. Opowieść tę bowiem każdorazowo Bruce kończył cytatem „In this world there isn’t as much humanity as one would like, but there’s enough” dodając „Let’s pray”.
30 czerwca i 3 lipca – Mediolan, Stadion San Siro
„My City of Ruins” wspaniale wybrzmiało na włoskim San Siro. Sporo słyszałem o tym, że zarówno włoska jak i hiszpańska publiczność tworzy wyjątkową atmosferę na koncertach - i to się potwierdziło w stu procentach. Następujące po sekwencji „I pray for the strength Lord/ I pray for the faith Lord / I pray for your love Lord”, wykrzyczane przez Bruce’a i fanów słowa „Come on rise up!, Come on rise up!...” na żadnym z koncertów nie wybrzmiały tak dobitnie jak właśnie na San Siro.
Podczas koncertów Bruce oddaje mikrofon fanom — w Berlinie ich śpiew był słabo słyszalny, ale w Mediolanie słychać było cały stadion — od pierwszego do ostatniego rzędu. Pierwszy wieczór na San Siro był szczególny także dla samego zespołu. Steven Van Zandt, wieloletni przyjaciel Bruce’a, tydzień wcześniej ogłosił konieczność pilnej operacji i zapowiedział, że będzie nieobecny. Po wejściu na stadion było jednak widać jego mikrofon — były nadzieje, że wróci choć na chwilę. Gdy po wyjściu na scenę Jake’a Clemonsa nastąpiła dłuższa przerwa, myślałem, że pojawi się tylko podczas jakiegoś jednego utworu. Po chwili na scenę wszedł Bruce… i wprowadził za rękę Stevena. Wyjątkowy moment, wyjątkowy koncert.
Pierwszy raz zdarzyło się, że wszystkie utwory danego wieczoru słyszałem na żywo już wcześniej. Ale dzięki włoskiej publiczności — wszystko zabrzmiało głębiej. Z uwagi na Stevena, wieczór musiał zacząć się od „No Surrender”, a zaraz po nim zabrzmiało „My Love Will Never Let You Down” (przy którym rolę wokalisty spokojnie mogłaby przejąć publiczność), „Lonesome Day” i „Atlantic City” — choć to ostatnie przy dziennym świetle nie miało już tej samej magii co w Sztokholmie, gdy scenę spowijał mrok. Dalej koncert przebiegł według znanego scenariusza, choć w drugiej części spontanicznie - prawie jak w Sztokholmie - Bruce wykonał „I’m on Fire”.
Tydzień przed pierwszym koncertem w Mediolanie myślałem, że będzie on pożegnaniem z ESB w 2025 roku. Ale został jeszcze finał trasy — drugi koncert w Mediolanie. Bardzo chciałem być również i na nim. Niestety — obowiązki nie pozwalały na tygodniowy pobyt we Włoszech. Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że… w takim razie polecę dwa razy! I tak właśnie zrobiłem!
Finałowy wieczór okazał się najbardziej zaskakującym spośród wszystkich. Co zabawne — głównie dlatego, że… nie było na nim żadnego zaskoczenia. Przed koncertem panowało powszechne przekonanie, że Bruce na pewno przygotuje na finał coś specjalnego. Tymczasem drugi wieczór na San Siro przebiegł według tego samego scenariusza co reszta koncertów na trasie.
Mimo wszystko — ani przez chwilę nie żałuję, że specjalnie pojechałem do Mediolanu drugi raz. Obiektywnie patrząc, to właśnie ostatni z koncertów był najlepszy. Publiczność okazała się jeszcze bardziej żywiołowa, a mimo znanego scenariusza czuło się, że ten wieczór jest czymś wyjątkowym. Widok, gdy widownia utworzyła ogromny napis „See me in your dreams” — będący nawiązaniem do utworu kończącego koncerty w latach 2023 i 2024 — to obraz, który zostanie ze mną na zawsze.
Po raz kolejny wspaniale było usłyszeć kompozycje stanowiące trzon trasy LOHAD. Między innymi niezwykły duet „Youngstown” i „Murder Incorporated”— będący najwspanialszą ścieżką dźwiękową do filmów, które nigdy nie powstały. Ten pierwszy zachwycił mnie po raz kolejny, tym razem za sprawą wersów „Seven-hundred tons of metal a day / Now sir you tell me the world’s changed / Once I made you rich enough / Rich enough to forget my name”. Uświadomiłem sobie jak genialnie Springsteen w zaledwie kilku zdaniach potrafił ująć dramat klasy robotniczej w obliczu zmian przemysłowych. Muzycznie natomiast ścieżka do najlepszego westernu o jakim można pomyśleć.
„Murder Incorporated” to z kolei najbardziej fascynująca gangsterska opowieść — bardziej przejmująca niż niejeden film Scorsese czy Coppoli. Gdy o 4 rano wybierałem się następnego dnia do rzekomo nieciekawej o tej porze okolicy dworca, do głowy przychodziły mi właśnie słowa z „Murder”: „Check over your shoulder / Everywhere you go / Walking down the street / There’s eyes in every shadow.” Na szczęście — zupełnie niepotrzebnie.
Tuż po nich zabrzmiało „Long Walk Home”, uświadamiając mi, jak bardzo trasa wpłynęła na moje postrzeganie twórczości Bruce’a. Kiedyś utwór ten uważałem za trzeciorzędny — jeden z wielu na płycie „Magic”. Tymczasem — wykonywany na każdym koncercie od Sztokholmu — stał się dla mnie czymś kluczowym. Nosicielem wspomnień. „Wrecking Ball”zaś — z wersami „Hold tight to your anger / And don’t fall to your fear” - towarzyszyło mi za każdym razem, gdy obawiałem się, czy uda mi się zdążyć na pociągi i samoloty podczas mojego podwójnego wyjazdu do Mediolanu.
Było też nieustająco potężne „Badlands” — oraz, oczywiście, najpiękniejsza piosenka na świecie: „Thunder Road”. Jej wers: „We riding out tonight to case a promised land” to dla mnie kwintesencja całej twórczości Springsteena. Twórczości opisującej nieustanną pogoń za marzeniami. Czasem trudną, ale zawsze przepełnioną nadzieją. „Thunder Road” to również moment największej jedności i więzi między Brucem a publicznością. A potem — nieśmiertelne „Born to Run”. Ujęcie Soozie Tyrell na rozświetlonym reflektorami telebimie podczas wersów „The highway's jammed with broken heroes / On a last chance power drive / Everybody's out on the run tonight / But there's no place left to hide” to kadr, który chyba najmocniej zapisał się w mojej pamięci z całej trasy.
Może to nadinterpretacja, ale wspomniane wersy przywodzą mi na myśl Steinbeckowskie „Grona gniewu”. Tak jak rodzina Joadów zmierza do Kalifornii w poszukiwaniu pracy — widząc wszędzie ludzi z równie zawiedzionymi nadziejami — tak 50 lat później bohaterowie „Born to Run” ruszają w drogę za marzeniami, obserwując wokół siebie tych, którzy już ponieśli porażkę. Los, którego być może i oni nie zdołają uniknąć.
Jeśli ta opowieść zbliża się ku końcowi — musi się znaleźć jeszcze miejsce dla utworu zamykającego koncerty w 2025 roku: „Chimes of Freedom” Boba Dylana. „As majestic bells of bolts struck shadows in the sounds / Seeming to be the chimes of freedom flashing” — wersy te stanowiły dla mnie symboliczną paralelę do słów „Bells of freedom ringing” z otwierającego koncerty „Land of Hope and Dreams”. A na koniec finału finałów — jako niespodzianka — coverowe „Rockin’ Around the World”, które śpiewane przez fanów, rozbrzmiewało jeszcze długo po zakończeniu koncertu.
Bruce Springsteen & The E Street Band — nie bez powodu razem. Muzycy towarzyszący Bruce’owi to wieloletni kompani, sprawiający, że dla wielu osób nie są to występy solisty, lecz pełnoprawnego zespołu. Ale koncerty w Mediolanie? To już Bruce Springsteen & The E Street Band & San Siro. Bo to właśnie fani wynieśli każdy utwór na zupełnie inny poziom.
Latem 2023 roku, czekając na mój pierwszy koncert na Wrigley Field, nigdy bym nie uwierzył, że niecałe dwa lata później wyjdę po siódmym — odwiedzając po drodze Sztokholm, Berlin, Pragę i dwukrotnie Mediolan. Pamiętam, że gdy odwołano koncert w Pradze, miałem w głowie słowa „The River”: „Is a dream a lie if it don’t come true / Or is it something worse?” Dziś jednak wiem, że niespełnione marzenie może dać początek czemuś znacznie piękniejszemu. Bo jak mówi wers z utworu będącego tytułem trasy: „Faith will be rewarded.”
W jednym z wywiadów Bruce powiedział: „Give me three minutes of your life and I will change it with a song.” Brzmi jak pycha? Może. Ale wiem — po swoich doświadczeniach i po rozmowach z innymi — że to po prostu prawda.
Przeczytaj też:
- Spend your life waiting for a moment that… finally come – Bruce Springsteen & The E Street Band, Chicago 9 i 11 sierpnia 2023
- Koncert o którym się marzy całe życie: Bruce Springsteen & The E Street Band, Sztokholm 18.07.2024
-
11.06.2025 – Berlin, Stadion Olimpijski 11.06.2025 – Berlin, Stadion Olimpijski
-
11.06.2025 – Berlin, Stadion Olimpijski 11.06.2025 – Berlin, Stadion Olimpijski
-
11.06.2025 – Berlin, Stadion Olimpijski 11.06.2025 – Berlin, Stadion Olimpijski
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany 15.06.2025 – Praga, Lotnisko Letnany
-
30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 30.06.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
-
3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro 3.07.2025 – Mediolan, Stadion San Siro
https://springsteen.pl/index.php/serwis-info/do-poczytania/1495-bruce-springsteen-the-e-street-band-2025#sigProId19a7bd529e
Odsłony: 402
Polecamy:
- Nie tylko Bruce Springsteen – wywiad z Frankiem Stefanko
- Frank Stefanko – Przed „Darkness on the Edge of Town" była Patti Smith
- We're riding out tonight to case the promised land – Bruce Springsteen & The E Street Band 2025
- Bruce Springsteen „Nebraska ’82: Expanded Edition” – premiera 17 października 2025
- 50 lat "Born to Run" Bruce'a Springsteena. Album, który wciąż każe nam biec dalej