„Balboa Park” z płyty The Ghost of Tom Joad
Fot. Paweł Rost
Odwróciła się do sklepowej wystawy i zobaczyła jak stoi przed nią ze spuszczoną głową. Przez chwilę myślała, że mówi do siebie i zaczęła się bać. Zanim złapała sens, był już w połowie opowieści. Nie przerwała mu i od razu tego pożałowała.
Mówił szybko, monotonnie patrząc w ziemię. Z każdym jego zdaniem beznadzieja i groza rosły w jej głowie przybierając konkretne obrazy. Widziała małe mieszkanie i twarze jego wnuków, czuła odór choroby i śmierci. Splątany niemocą stary człowiek, który wlecze pod górę wór nieszczęścia tak wielki, że mógłby pochłonąć pół miasta. Poczuła w ustach kwaśny smak własnej śliny.
Wpatrywała się w niego szukając ratunku, choć jednej rzeczy świadczącej, że kłamie. Węszyła, za zapachem przetrawionego alkoholu albo stęchłej meliny, ale pachniał starością i nieszczęściem. Na piersi błyszczał mu aluminiowy medalik zawieszony na tandetnym łańcuszku. Miała taki w dzieciństwie. Łańcuszek zerwał się szybko, a medalik pokrył się matowym nalotem. Jego był lśniący. Pewnie poleruje go specjalnie. Uchwyciła się myśli, że chce ją złapać na matkę boską, i poczuła się silniejsza. Przerwała mu bezceremonialnym „Ile?” Zamilkł i skulił się w sobie. Nic nie powiedział, nie podniósł nawet oczu. Wyjęła portmonetkę i podała mu 100 złotych. Widząc banknot ożywił się nagle i po raz pierwszy spojrzał jej w oczy z niedowierzaniem.
Odwróciła się i poczuła, że przesadziła. Stówka to dużo nawet dla niej. Od razu zrobiło jej się lepiej. Potrzebowała tego poczucia bycia oszukaną, żeby zasłonić rozpacz jego opowieści. Warto było zapłacić za kłamstwa, żeby nie musieć dźwigać jego prawdy.
Balboa Park* (przekład i przypisy Maciej Zembaty)
Rozkłada koce swe pod autostradą
Niebo ciemne – dzień już zgasł
Wciąga w nozdrza trochę toncho1 z puszki
I rusza przez Balboa Park
Gdzie mężczyźni w swoich mercedesach
Zjeżdżają się noc w noc
Na wieczorny chłód San Diego
Chłopcy znad granicy dobrzy są
Dorastał blisko Zona Norte2
Naganiaczy i szmuglerów poznał wnet
Połykał dla nich baloniki z kokainą
By na Dwunastej Ulicy3 handel szedł
Czasem spał w schronisku
Gdy była zimna noc
Złym pogranicznikom
Uciekając jak wąż
Przez śmietniska i poprzez tory
I przez burzowca4 mrok
Rozkładali się pod autostradą
I każdy ksywkę wziął
Byłą więc X-man5 i Cochise6
Mały Spider7 na trampkach rzeczne błoto miał swych
Złażą się do Kalifornii
Giną wnet z trucizną we krwi
To co musiał on robił dla forsy
Swoim bliskim wysyłał, ile mógł
Reszta poszła na te trampki i toncho
No i dżinsy jakie noszą tu
Aż raz graniczny partol
Na Twelfth Street
Wielkim autem bulwarem w dół gnał
Spider stanął złapany w światła
Oberwał i runął jak stał
Gdy wóz szybko zniknął Spider zgiął się przez pół
Dotarł pod wiadukt, sam nie wiedział jak
I leżał czując na języku swojej krwi smak
Zamknął oczy i słuchał szumu aut
Pędzących jak wiatr
1 - Balboa Park – wielki park rekreacyjny w przygranicznym mieście San Diego
2 - toncho (z hiszpańskiego) – rodzaj kokainy
3 - Zona Norte (z hiszpańskiego) – dosłownie strefa północna, pas pomiędzy północna granica Meksyku a południowa granicą USA.
4 - burzowiec albo kanał burzowy – kanał którego zadanie jest odprowadzanie wody pochodzących z opadów atmosferycznych
5 - Dwunasta Ulica, Twelfth Street – ulica przecinająca Balboa Park, stanowiąca centrum handlu narkotykami i prostytucji
6 - X-man, Spider – postaci z popularnych komiksów
7 - Cochise – postać historyczna, wielki wódz indiański