„Independence Day” z płyty The River
Freehold (Fot. Kalina Rost)
Najpierw nocnym pociągiem z przesiadką, a potem jeszcze kilka godzin PKSem przez zaspy. Na podejściu do Hali Szrenickiej złapała nas zamieć i był dylemat: pchać się w górę czy wracać.
Prawie się o to pokłóciliśmy. Potem było grzane piwo w jakimś barze, zimny pokój i w zasadzie nuda, bo nie wiedzieliśmy, co zrobić z wolnością, która nam się trafiła. To było chyba w 89-tym, może w 90-tym. Pierwsze ferie zaraz po podstawówce. Nie pytałem, czy mogę jechać. Ani wtedy, ani nigdy potem nie pytałem o zgodę. Po prostu oznajmiałem moją decyzję. Czasami coś zrzędzili, ale generalnie nie próbowali mnie zatrzymywać. Ten pierwszy raz, wtedy w ferie, ojciec powiedział tylko, że nie da mi kasy. Nie wiem, czy chciał mnie zniechęcić, czy sprawdzał jak bardzo mi zależy. Kłamał. W dniu wyjazdu wcisnął mi w rękę banknot i powiedział żebym uważał. Moi kumple nie mieli tak łatwo, ale się udało. Pierwsza samotna podróż przez Polskę w środku zimy. Takie doświadczenie buduje poczucie własnej siły w dzieciaku. Nie zastanawiałem się czy dam sobie radę. Ciekawe, czy oni też tak we mnie wierzyli? Czy walczyli ze strachem? Jeśli tak, to nigdy tego nie okazali dlatego myślałem, że w sumie nie ma czego się bać.
Dziś jestem na miejscu moich rodziców i zadaję sobie pytanie, czy potrafię nie zarażać dzieci swoimi lękami? W czasach, kiedy z samodzielnej przejażdżki tramwajem przez miasto potrafimy zrobić farsę w stylu: „to chyba trochę za wcześnie” albo „z dziewczynami jest inaczej”. A one patrzą na to wszystko i widzą, że się zwyczajnie boimy. Co sobie wtedy myślą?
Czekam w napięciu, kiedy przyjdą i powiedzą, że to już. Nie zapytają tylko oznajmią – jadę. Kiedy o tym myślę, to najgorsze jest to, że to się może nie wydarzyć. Że zamiast silne i wolne będą grzeczne i bezpieczne.
Dzień Niepodległości (Przekład: Marek Zgaiński)
Tato, idź spać, robi się późno
Możemy porozmawiać, ale to i tak niczego nie zmieni
Wyjadę rano z St. Mary’s Gate
Nie zmienimy tego nawet gdybyśmy mogli
To, co w nas najlepsze pochłonął mrok tego domu
To, co zostało, zniknęło w ciemnościach miasta
Teraz już nie mogą mi nic zrobić
Ty też nie możesz mi nic zrobić
Nie zrobią ze mną tego
Co, widziałem, zrobili z tobą
Wiec powiedzmy sobie „do widzenia” to Dzień Niepodległości
To Dzień Niepodległości
Aż do końca
Powiedzmy tylko „do widzenia”, to Dzień Niepodległości
Dzisiaj jest Dzień Niepodległości
Nie wiem, jak to z nami było
Ważyliśmy słowa i wytyczaliśmy granice
Ten dom jest za ciasny dla nas dwóch
Chyba jesteśmy do siebie za bardzo podobni
Cóż powiedzmy sobie „do widzenia”, to Dzień Niepodległości
Wszyscy chłopcy musza uciekać, gdy nadejdzie
Dzień Niepodległości
Więc powiedzmy tylko „do widzenia”, to Dzień Niepodległości
Wszyscy mężczyźni w tym dniu muszą wybrać własną drogę
W budzie Franki’ego wszystkie pokoje są wolne
I autostrada jest pusta aż do Breaker’s Point
Wielu ludzi opuszcza miasto zostawiając swoich przyjaciół, domy
I w samotności wędrują w nocy po ciemnej, zakurzonej autostradzie
Tato, idź spać, robi się późno
Możemy porozmawiać, ale to i tak niczego nie zmieni
Teraz przybywają tutaj zupełnie inni ludzie
Patrzą na to wszystko inaczej
I wkrótce to, co znaliśmy zniknie na zawsze
Więc powiedzmy sobie „do widzenia”, to Dzień Niepodległości
Tato, wiem, że nie mogłeś mi powiedzieć tego co chciałeś
Pożegnajmy się tylko, to Dzień Niepodległości
Przysięgam, że nigdy nie chciałem zabrać stąd niczego