Środa 25.08! Era Muzyki na Wielkim Ekranie - Bruce Springsteen & The E Street Band

Kat.: Wiadomości Utw.: 25.08.2010 Wojciech Markos Markiewicz E-mail

Oto informacja o środowym pokazie w wersji dla początkujących i niezorientowanych… Może jeszcze kogoś zachęcimy do wyprawy do kina :)

Latem 2009 roku po serii blisko 30 halowych koncertów w USA Bruce Springsteen wraz ze swoim legendarnym The E Street Band przeniósł się z występami do Europy - na jedną z najbardziej niezwykłych w historii tej formacji tras koncertowych po naszym kontynencie.

Nie dość, że na koncerty promujące album "Working On A Dream" Bruce wraz z ekipą wybrał miejsca, w których nigdy, względnie od bardzo dawna nie koncertował, to na dodatek pierwszy raz wystąpił na kilku wielkich plenerowych festiwalach m.in.: Pinkpop w Holandii oraz dwóch słynnych brytyjskich imprezach w Glastonbury i londyńskim Hyde Parku. I właśnie ten ostatni festiwalowy występ Bossa został wydany na płytach DVD i BD, a fani dobrego rocka już w środę 25 sierpnia będą mogli zobaczyć go w kinie w ramach cyklu "Era Muzyki na Wielkim Ekranie".

Warto zaznaczyć, że polscy fani mogą uznać się za wybrańców losu, bo jako jedyni zobaczą cały trzygodzinny koncert i to aż w 19 kinach sieci Multikino i Silver Screen, podczas gdy pokazy dla fanów z USA i kilku europejskich krajów ograniczały się do ok. 90 minutowego skrótu.

Od lat koncerty Bruce'a Springsteena i The E Street Bandu łączy wspólna cecha - przynajmniej 3-4 utwory grane na życzenie fanów i nieustanne zmiany w setlistach wprowadzane przez Bossa z koncertu na koncert. Łatwo zatem zrozumieć dlaczego tak wielu fanów, zarówno w Europie jak i w Stanach Zjednoczonych, potrafi w ciągu jednej trasy "zaliczyć" od kilku do kilkunastu koncertów Bruce'a.

Wróćmy jednak do londyńskiego koncertu, który odbył się już następnego dnia po 3-godzinnym nocnym koncercie Bossa i TESB na wyjątkowo zimnym i błotnistym festiwalu Glastonbury. Nawiązanie do Glastonbury jest potrzebne by zrozumieć lekką chrypkę Bossa, która pojawia się w dalszej części koncertu z Hyde Parku. Ale przynajmniej dzięki temu wiemy, że oglądamy i słuchamy prawdziwego koncertu, a nie przetworzonego i jak w wypadku wielu koncertowych płyt - zagranego i zaśpiewanego w studiu w sporej części od nowa - wszystko w imię tego by całość była "piękna i gładka".

Bruce Springsteen poszedł inną drogą, postanowił pokazać nam koncert taki jaki był naprawdę. To nie przeładowany najnowocześniejszą techniką show. To nie koncert, gdzie każdy występujący na scenie ma choreografię opracowaną z komputerową precyzją niemal co do ułamka sekundy. Tu scenografia nie dominuje nad muzyką i wykonawcami. Do koncertów Bossa dobrze pasuje określenie "rockandrollowa jazda bez trzymanki". Sporo tu nieplanowanych elementów i puszczania oka do publiczności. W "Waiting On A Sunny Day" Bruce daje pośpiewać kilkuletniemu chłopcu, w innym zaś momencie razem z gitarzystą Stevem Van Zandtem drobnymi kroczkami przemierzają scenę z uniesionym w górę transparentem od fanów, którego napis "Greetings From Hyde Park" nawiązuje do tytułu debiutanckiego albumu Bossa "Greetings From Asbury Park, N.J.". Mamy wreszcie Bossa padającego plackiem na scenie po "wyczerpującej" wspinaczce po długich schodach (prowadzących od publiczności) i jego żartobliwy apel o windę podsumowany krótkim: "Mam już piep... 60 lat!".

Mimo tych długich schodów Bruce podczas koncertu kilka razy schodził do fanów by z nimi śpiewać, by w finale "Born To Run" dać im szansę walenia w struny jego słynnego Fendera czy wreszcie po to by zebrać od ludzi  "requesty", czyli wypisywane (czasem bardzo artystycznie) na kartkach i kartonach prośby fanów o zagranie ich wymarzonych piosenek. Ta zabawa w "granie na życzenie" przybrała szczególnie na trasie w 2009 roku dość nieoczekiwaną formę - otóż fani, którzy do tej pory zaskakiwali E Street Band prośbami nie tylko o największe hity, ale także o piosenki niegrane na scenie nawet od 20 czy 30 lat, nagle zaczęli "sprawdzać" Bossa i jego zespół, wypisując w "requestach" utwory innych wykonawców! Stąd na koncercie z Londynu kilka razy zobaczymy Bossa pokazującego muzykom na scenie wymiętą kartkę czy połamaną tekturkę z tytułem piosenki, którą za chwilę będą grać.

I choć szkielet setlisty podczas letniej trasy po Europie był w miarę stały, to Bruce pisząc tuż przed koncertem listę utworów, które chce zagrać stawiał znaki zapytania zamiast 2-3, czasem nawet 4 tytułów! Dopiero w trakcie koncertu, stosownie do próśb fanów wypełniał te pozycje.

Trzygodzinny koncert Bruce'a Springsteena i The E Street Bandu z Londynu to głównie dynamiczny gitarowy rock, z łatwo wpadającymi w ucho liniami melodycznymi i zachęcającymi do wspólnego śpiewu refrenami (Born To Run, The Rising, Glory Days, Dancing In The Dark itd.). Ale oprócz tego są też utwory nastrojowe i rozbudowane, w których poszczególni muzycy mają czas i miejsce na zademonstrowanie swoich umiejętności (Outlaw Pete, Youngstown, Racing In The Street czy słynne Jungleland). "London Calling." to przegląd twórczości Bruce'a Springsteena od drugiej płyty "The Wild, the Innocent, and the E Street Shuffle" z 1973 r. przez przełomowy w karierze Bossa "Born to Run" (1975), hitowy "Born in the U.S.A." (1984) aż do ostatnich trzech płyt nagranych z The E Street Bandem: "The Rising" (2002), "Magic" (2007) i "Working On A Dream" (2008).

Z pewnością warto wybrać się do kina, by posłuchać i zobaczyć koncert Bruce'a Springsteena & The E Street Bandu. Choćby po to, by zobaczyć wykonawcę, który na bis gra aż sześć utworów. Przednia zabawa!

Odsłony: 4405