Jason Federici o ostatnim koncercie swojego Taty

Kat.: Wiadomości Utw.: 19.04.2008 Jason Federici, tłum Piotr Piękoś E-mail
Jason Federici podczas Rock And Roll Hall Of Fame 2014 Induction CeremonyJason Federici podczas Rock And Roll Hall Of Fame 2014 Induction Ceremony

Jason, syn Danny'ego Federici, na stronie fundacji Danny Federici Melanoma Fund odsłonił kulisy przygotowań do ostatniego występu "Phantom Dana" z Bruce Springsteenem i The E Street Band (20 marca 2008, w Indianapolis).

While my Dad was going through treatment on March 19th in NY, he was visited by Bruce and later Max, who, through a lot of talking, bribing, and begging (and finally the kicker -- Becky Weinburg, who came from NJ by boat that night) to persuade him to play, he agreed to do the show in Indy. The next thing we knew, we where picked up by a limo from Sloan-Kettering, joined by my dad's wife, Maya, Dr. Chapman and Virgina Murphy and we proceeded down FDR highway to an awaiting helicopter that whisked us away to Newark airport in about 8 minutes (a good time by all, except maybe Dr. Chapman who was gripping the arm rests like a baseball bat). Before we knew it, we were in the jet with the boys. Danny was greeted with a lot of hugs and smiles, to say the least. An hour and a half later, we pulled into Conseco arena.

When my father stepped on stage the crowd started chanting "Danny! Danny! Danny!". You could physically feel the "Magic" in the air (excuse the pun). My father proceeded to do what he does best - rock out! He played with such a natural ease. The feeling of the evening was electric. The visible bond between the fellas was so special to watch. Nils spent most of the night next to him, Clarence kept turning around to give him props during the night, and Bruce was so visibly happy to have him there. I couldn't stop smiling all night. After the exciting encore, he left the stage, went straight to the car, then to the plane, and was fast asleep in NY by 2am. It really was like a dream. In the morning, over coffee, we looked at each other and realized the magnitude of the night. It was a great day! My father has always been such an inspiration to me, I can only imagine what an inspiration he is to others.

 * * *

W czasie, gdy mój Tata przechodził kurację w Nowym Jorku, 19 marca odwiedził go Bruce i nieco później Max, którzy w czasie długich rozmów, próbami "przekupstwa" i błaganiami (oraz dzięki gwoździowi programu – Becky Weinburg, która przypłynęła tamtej nocy łodzią z New Jersey) usiłowali przekonać go, żeby z nimi zagrał i tak oto Tata zgodził się na udział w koncercie w Indianapolis. Kolejna rzecz, jaką pamiętam, to moment, gdy zostaliśmy wraz z żoną Taty Mayą, doktorem Chapmanem i Virginą Murphy zabrani z centrum leczenia raka Sloan-Kettering limuzyną, która zawiozła nas federalną autostradą wprost do czekającego na nas helikoptera – ten z kolei przetransportował nas w ok. 8 minut na lotnisko w Newport (miły czas dla wszystkich poza doktorem Chapmanem, który trzymał się kurczowo oparcia zupełnie jakby chwytał kij baseballowy). Zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już w odrzutowcu razem z chłopakami. Danny został przywitany ogromem uścisków i uśmiechów, najkrócej mówiąc. Półtorej godziny później wkroczyliśmy do hali Conseco.

Gdy tylko mój ojciec wszedł na scenę, publiczność zaczęła skandować „Danny! Danny! Danny!”. Dosłownie czuć było „magię” w powietrzu (wybaczcie grę słów). Tata zrobił więc to, co robi najlepiej – dał czadu! Grał z taką naturalną lekkością, nastrój tego wieczoru był elektryzujący. Widoczna była szczególna więź łącząca chłopaków z zespołu. Nils spędził większość wieczoru obok Taty, Clarence wciąż się do niego odwracał dając mu wsparcie, a Bruce wyraźnie był bardzo szczęśliwy mając go ze sobą na scenie. Całą noc z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Po ekscytujących bisach Danny zszedł ze sceny, udał się wprost do samochodu, następnie wsiadł do samolotu i przed drugą w nocy spał już w klinice w Nowym Jorku. To było naprawdę jak sen. Rankiem pijąc kawę spojrzeliśmy sobie z Tatą w oczy i zdaliśmy sobie sprawę, jak ważna była tamta noc. To był wspaniały dzień! Mój ojciec był dla mnie zawsze wielką inspiracją, mogę sobie tylko wyobrażać, jaką inspiracją jest dla innych.

 

Odsłony: 2855