Magic Tour - Indianapolis, Conseco Fieldhouse

Indianapolis, Conseco Fieldhouse
20.03.2008 r.

Night
Radio Nowhere
Lonesome Day
Prove It All Night
Gypsy Biker
Magic
Reason To Believe
Rendezvous (premiera)
Growin' Up
Because The Night
She's The One
Livin' In The Future
The Promised Land
Spirit In The Night
4th of July, Asbury Park (Sandy)
Devil's Arcade
The Rising
Last To Die
Long Walk Home
Badlands

Bisy

Backstreets
Kitty's Back
Born To Run
Dancing In The Dark
American Land

Uwagi:
Na tym koncercie, po długiej przerwie zagrał Danny Federici, który na ten jeden wieczór opuścił szpital. Zaraz po "Living In The Future" Boss zapowiedział: "We've got a special treat tonight. Danny Federici is with us!". Dan zasiadł za klawiszami i zagrał "The Promised Land", "Spirit In The Night". Przed kolejnym utworem, "4th of July, Asbury Park (Sandy)", Bruce powiedział: "We can't let him leave without doing this one!". W "Sandy" Dan tradycyjnie grał na akordeonie. Po tych trzech utworach Dan opuścił scenę, a jego miejsce zajął Charles Giordano. Ale to nie był koniec niespodzianek, bo Dan ponownie pojawił się w bisach.

Przed "Backstreets" otwierającym set bisów, Bruce powiedział: "We're all gonna do this one and dedicate this one to Dan". W "Kitty's Back" Dan miał okazję błysnąć swoim talentem, a gdy grał swoją organową solówkę, można było zobaczyć niezwykle uśmiechniętego Clarence'a, który wraz z Nilsem (jak to bardzo często w czasie obecności Federiciego na scenie robili), grali zwróceni w jego stronę, niemal tyłem do publiczności. Boss w czasie solówki Dana też stał zwrócony w jego stronę i wyglądał dokładnie tak, jak może wyglądać szczęśliwy człowiek.

Podczas "Dancing In The Dark" Bruce dwukrotnie zaprosił do tańca małą dziewczynkę (podobno na imię ma Hannah), która okazała się na tyle rezolutna, że to ona pokazał Bossowi jak należy tańczyć ten kawałek. W "American Land" na scenę wrócił Charles Giordano, który wraz z Royem grał na akordeonach, a Danny grał na organach...

Niestety niespełna miesiąc po tym magicznym wieczorze Danny zmarł.

Koncert w Indianapolis był jednym z niewielu na tej trasie, na który nie sprzedano wszystkich biletów. Ale to nie dla tego, że Boss i The E Street Band stracili nagle popularność. Jeden z fanów, który był na wszystkich koncertach Bossa w Indianapolis, powiedział reporterom magazynu Backstreets, że tylko 10 tysięcy fanów w hali na 18 tysięcy miejsc, to pochodna fatalnej akustyki i układu trybun, które powodują, że słuchacze z najwyższych pięter "czują się jak na Syberii".